Jasny budynek. W tle widać zalesione pagórki. Przed budynkiem widać kilka osób. Na pobliskiej drodze jedzie wóz ciągnięty przez konia. W lewym dolnym rogu znajduje się napis Dworzec Kolejowy.

„Miejsce na ziemi”

Miejsce na ziemi

Ta książka miała powstać dużo później. Miała też nosić inny tytuł. Jerzy Pilch od lat zapowiadał rzecz o samym sobie. Pytanie tylko, kiedy się do niej zabierze: „Wiadomo kiedy! – pisał przed dekadą w »Dzienniku«. – Na emeryturze, jak przyjdzie spokój, zdrowie, dystans, doświadczenie, bezmiar czasu, druga, trzecia, siedemnasta młodość i liczne inne rozkosze”. Tytuł był gotów, z księdza Baki wzięty: „Dusza w ekscesach”. Tak się nie stało – i tytuł nie ten, i nie ta pora. „Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym” trafiła na półki księgarskie rok po śmierci jej autora. Jerzy Pilch stanął grubo przedwcześnie przed obliczem Pana Boga, z którym swego czasu boje toczył. Dotknęła go ciężka choroba, dla człowieka parającego się piórem szczególnie okrutna. Jak wspomina Wojciech Kuczok, Pilch nie odpowiadał na esemesy, lecz oddzwaniał, „bo nie trafia już, k…, w klawisze”. I oto właśnie w czasie nasilenia się choroby Parkinsona powstała rzecz prawdziwie wybitna.

Powiedzieć trzeba od razu – to nie jest dzieło o całym życiu jednego z najsławniejszych wiślan (Pilch urodził się w Wiśle w 1952 r.). To powrót do kraju lat dziecinnych, co autor sygnalizuje nie raz i nie dwa, nawiązując do Mickiewiczowskiej epopei. Miasteczko, które odwiedzili i Zofia Nałkowska, i Witold Gombrowicz, okazuje się miejscem magicznym, w każdym razie, gdy się je zwiedza z Pilchowym tekstem w dłoni. Autor zaczyna, jak Bóg przykazał – od dnia porodu. „Powierzywszy położnicę stremowanemu do nieprzytomności młodziutkiemu doktorowi Pawłowi Wacławikowi, mężczyźni udają się tam, gdzie w analogicznych sytuacjach udają się wszyscy mężczyźni świata: do gospody mianowicie”. I tu następuje przegląd wszystkich tamtejszych knajp. Potem opis rodzinnego domu, gdzie drzwi bez liku, a izb tyle, że zgubić się można, gdzie straszy umiarkowanie, ale jednak straszy. Dalej galeria postaci – i co antenat, krewny, sąsiad czy jaki znajomek, to jakby z powieści wyjęty. Jest też jedna postać monumentalna, która w zasadzie występuje we wszystkich tekstach pisarza – Maria Czyżowa (babka autora), trzymająca dyktatorską ręką cały dom i twardo stojąca na straży luterskich dogmatów. Była trochę jak listonosz Moitschek z „Wielu demonów”, który „znał sekret ludzkiego życia, wiedział ku czemu zmierzamy i co będzie po śmierci”. Miała swoją filozofię i autor zupełnie serio porównuje ją z Cioranem i Kołakowskim. To jeden z najpiękniejszych pomników, jakie wnuk może postawić swojej babce.

I na koniec jeszcze jedna rzecz – proza Jerzego Pilcha jest szczególnie uwodzicielska dla ludzi wywodzących się z niewielkich miast, z małych społeczności. Mogą dzięki niej dostrzec, że i oni urodzili się w miejscu może nie aż tak „odjechanym”, ale jakby się tak dobrze przyjrzeć, to przecież też niezwykłym…

Andrzej Massé
Dział Strategii Rozwoju i Promocji


Jerzy Pilch, „Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

Link do katalogu bibliotek mokotowskich:
https://www.bpmokotow.waw.pl/opac/detail.php?PozycjaOpisy=20210610111625070555