Nieoczekiwany zwrot akcji
Co wie sześćdziesięcioparoletni mężczyzna o swoim życiu, o tych latach, które za nim? Gdybym miał odpowiedzieć na to pytanie, mógłbym się posiłkować cytatami z powieści Juliana Barnesa „Poczucie kresu”. Są bardzo zgrabne, mają wdzięk aforyzmów, ale zawarte w nich spostrzeżenia nie były dla mnie odkryciem: „Im mniej zostaje wam w życiu czasu, tym mniej chcecie go marnować”, „Za młodu człowiek pamięta swoje krótkie życie w całej jego skończoności. Później pamięć to strzępy i łaty”, „Historia jest pewnością, która rodzi się w chwili, gdy niedoskonałość pamięci spotyka się z niedostatkiem dokumentacji”. Właściwie, i nie będzie w tym ani trochę przesady, należałoby powiedzieć, że przeszłości w ogóle nie ma, jest tylko opowieść o niej.
Ciekawie bywa wtedy, gdy wydarza się coś, co burzy nasze już dobrze ugruntowane wyobrażenie o tym, co nam samym, naszym niegdysiejszym miłościom, naszym przyjaciołom kiedyś tam się przytrafiło. To może być zapomniany list, stara fotografia. Może to być także nadesłane z kancelarii prawniczej pismo, z którego niezbicie wynika, że otrzymaliśmy spadek po kimś, o czyim istnieniu prawie zapomnieliśmy.
Taka właśnie sytuacja przydarzyła się Anthony’emu Websterowi, bohaterowi książki przywołanej na wstępie (nagrodzonej Bookerem w 2011 roku). To Webstera, wtedy już starszego pana, od kilku lat na emeryturze, dotyczył nieoczekiwany zapis testamentowy. Pal sześć pięćset funtów, ale tam był również jakiś dokument, zdaje się, że pamiętnik…
Ani mi w głowie zdradzać, jak potoczyły się losy bohatera później, a właściwie, cóż za paradoks, co wydarzyło się w jego życiu wcześniej, ograniczę się tylko do kilku wyjaśnień. Jego młodość przypadła na lata sześćdziesiąte. W życie wszedł, jak to zwykle bywa, w grupie przyjaciół. „Było nas trzech, a teraz pojawił się czwarty”. To było pod koniec szkoły. Ten czwarty, Adrian Finn, niezwykle inteligentny, z filozoficzną dociekliwością spoglądający na świat, postępował zupełnie inaczej niż cała reszta: „Na ogół robiliśmy sobie jaja, z wyjątkiem chwil, kiedy zachowywaliśmy się poważnie. On na ogół zachowywał się poważnie, z wyjątkiem chwil, kiedy robił sobie jaja”. Co ciekawe, ta różnica postaw nie od razu była dostrzegalna, gdyż to, co mówił serio, wyglądało na żart… Chłopcy kontaktowali się jeszcze, gdy poszli na studia. Był to czas pierwszych miłości i pierwszych doświadczeń seksualnych. Czas, gdy gorset starej obyczajowości jął się poluźniać. I wszystko było tak jak w wierszu Philipa Larkina (nastrój jego poezji jest w książce obecny): „Toteż lepiej nie żyło nam się nigdy w dziejach/ Niźli w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym trzecim/ (Choć dla mnie już za późno przyszła ta nadzieja)/ Między zdjęciem zakazu z Chatterley (takiej powieści)/ A nagraniem przez Beatles pierwszego longplaya” (tłum. S. Barańczak). Aż tu nagle… Adrian popełnia samobójstwo.
Dalsze losy Webstera można by opisać słowami Agnieszki Osieckiej: „Potem bywa niby w kinie upływ czasu, jakieś dzieci, jakaś żona…”. Życie jak życie, nic nadzwyczajnego. Aż tu nagle – trudno jeszcze raz nie użyć tego wyrażenia – do jego drzwi zadzwonił listonosz…
Andrzej Massé
Działu Strategii Rozwoju i Promocji
Julian Barnes, „Poczucie kresu”, przeł. Jan Kabat, Świat Książki, Warszawa 2012.
Linki do katalogu bibliotek mokotowskich:
https://www.bpmokotow.waw.pl/opac/detail.php?PozycjaOpisy=20120717134318053342
https://www.bpmokotow.waw.pl/opac/detail.php?PozycjaOpisy=20180313120107070555