Dziennik utraty

Podobno jest takie przysłowie: Kobiety widzą kurz. Kurz, czyli szczegół dla mężczyzn niedostrzegalny. W książce Miry Marcinów „Bezmatek” znajduje to potwierdzenie. Autorka, pracownik naukowy Polskiej Akademii Nauk, mająca za sobą kilka prac z pogranicza filozofii, psychologii i historii kultury, swój debiut literacki poświęciła tej samej tematyce, która znalazła wyraz w „Rzeczach, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy. Jednak nie potrzeba jakichś głębokich zabiegów porównawczych, by dostrzec różnicę. I właśnie owa różnica jest najmocniejszą stroną „Bezmatek”.

Historia umierania matki, a potem uczucia związane z jej utratą, są składową opowieści o związku dwu kobiet – matki i córki. O ich miłości, a czasami niechęci, bliskości i oddaleniu, wzajemnej fascynacji. Pokazane to zostało w migawkach – sposób ubierania, kładzenia makijażu, ulubione smaki i zapachy, codzienne zachowania, sposób mówienia – wszystko układa się w mozaikę, która buduje siłę tej, chwilami wyglądającej na toksyczną, więzi. Gdy tego zbraknie, świat się wali. Tak właśnie, bo świat to małe rzeczy.

Gdy Marcinów stara się iść w stronę uogólnienia, zwłaszcza w stronę metafory, jest już gorzej (niektóre jej pomysły są tu zupełnie nietrafione – pisanie o spotkaniach anonimowych śmiertelników, czyli nas wszystkich, tak jak o mityngach anonimowych alkoholików… Przepraszam bardzo, to nie działa, nawet wydaje się trochę niepoważne). „Bezmatek” przypomina niekiedy zapis facebookowy. Ale kto wie, czy właśnie pewne literackie niedopracowanie gwarantujące absolutną szczerość – może przez autorkę zamierzone, a nawet wystylizowane – nie jest właśnie zaletą tej książki. Warto ją wypożyczyć i przeczytać, by to ocenić.

Andrzej Massé (Czytelnia Naukowa nr IV)

Opracowanie:
Działa Strategii Rozwoju i Promocji

Mira Marcinów, „Bezmatek”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.

Link do katalogu bibliotek mokotowskich:
www.bpmokotow.waw.pl