„Normalni ludzie” Sally Rooney

Zacznijmy od tytułu – „Normalni ludzie”. Normalni? Na pewno? Można się zastanawiać, czy tytuł jest ironiczny, czy przeciwnie: nazywa rzeczy po imieniu, bo tak wśród rówieśników autorki one wyglądają. Autorką jest ledwie trzydziestoletnia Irlandka Sally Rooney. W jednym z wywiadów powiedziała, że nigdy nie zdradzi, co w powieści jest wzięte z jej życia. Jeżeli tak mówi, to znaczy – byłoby co zdradzać…

Mniejsza zresztą o to, czy w powieści są wątki autobiograficzne. Bez wątpienia jej atmosfera, sposób odbierania świata, rodzaj wrażliwości, są charakterystyczne dla młodych ludzi wchodzących w dorosłość już w XXI wieku. Stąd może niezwykła popularność Rooney, która właściwie chwilę po debiucie stała się literacką gwiazdą, głosem pokolenia.

„Normalni ludzie” to historia czteroletniego związku Marianne i Connella. I znowu powinniśmy zadać pytanie: Związku? Niby mamy tu do czynienia z miłością, tyle że ukrywaną. Można się zastanawiać, czy skrywanie bliskości bierze się z różnicy klasowej. Bo istotnie Marianne pochodzi z bogatej rodziny, nie najlepiej się w tej rodzinie dzieje, ale dziewczynie niczego nie brakuje; Connell zaś jest dzieckiem samotnie wychowywanym przez kobietę, która pracuje w domu Marianne jako sprzątaczka. Jednak to Connell jest ogólnie lubiany i doceniany, Marianne – zamknięta w sobie, stroniąca od innych – uchodzi za dziwadło. Może trochę wstyd mieć taką dziewczynę.

Oboje są bardzo zdolni i trafiają na prestiżową uczelnię, choć na inne wydziały. Widują się, ale już nie są parą. Każde z nich jest, czy może bywa, z kimś innym. Czasami jednak wracają do siebie. I znowu się rozstają… Dlaczego? O co tu właściwie chodzi? Czemu ich miłość nie może się zrealizować? Przecież są sobie bliscy, nikogo bliższego nie mają. Coś tu jest nie tak. Normalni ludzie?

W czasach smartfonów, Facebooka, WhatsAppa etc., w czasach, kiedy wszystko staje się jawne, nawet to, co skryte, ci, którzy ten świat nowoczesnych technologii zastali albo, jakby powiedział egzystencjalista, zostali weń wrzuceni, są trochę jak aktorzy w teatrze. Trudno się naprawdę otworzyć, bo się po prostu tego nie potrafi. Nie umie się też wziąć, tak w realu, odpowiedzialności za własne, i nie tylko własne, jutro, pojmowane szerzej niż tylko jako kariera zawodowa.

To jedynie przypuszczenia. Warto tę świetnie napisaną książkę przeczytać, by wyrobić sobie własny pogląd. Kończy się rozstaniem. Ale czy definitywnym? Nie wiadomo. Jak w życiu.

Andrzej Massé (Czytelnia Naukowa nr IV)

Opracowanie: Dział Strategii Rozwoju i Promocji

Sally Rooney, „Normalni ludzie”, W.A.B. – Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2020.

Link do katalogu bibliotek mokotowskich: www.bpmokotow.waw.pl