Por. Stefan Pogonowski, jeden z mało znanych bohaterów bitwy o Warszawę w 1920 roku.
W Święto Wojska Polskiego prezentujemy poniżej wspomnienia o por. Stefanie Pogonowskim, jednym z mało znanych bohaterów bitwy o Warszawę w 1920 roku. Brawurowy atak dowodzonej przez niego jednostki doprowadził do paniki w szeregach wojsk bolszewickich rankiem 15 sierpnia 1920 roku. Stefan Pogonowski zginął w trakcie tego boju. Pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana, jest również patronem ulic w Warszawie, Łodzi oraz w Markach i Zielonce. Spoczywa na Starym Cmentarzu w Łodzi.
Tekst wspomnieniowy pochodzi z numeru 35 „Tygodnika Ilustrowanego” z 28 sierpnia 1920 r.
Śp. porucznik Stefan Pogonowski, ur. d. 12 lutego 1895 r. w maj. Domaniewie w ziemi Łęczyckiej, kształcił się w Łodzi w gimnazjum im. A. Witanowskiego. W czerwcu 1914 r. opuszcza ławę szkolną, zamierzając poświęcić się karyerze wojskowej, do której poczuł od zarania życia powołanie.
W sierpniu tegoż roku wstąpił do szkoły junkierskiej w Wilnie, którą w styczniu roku następnego chlubnie ukończył. Od kwietnia 1915 roku walczył w szeregach armii rosyjskiej na wszystkich frontach, z Niemcami, Austryakami, Turkami i Bułgarami. Przeżył w szeregach całą rewolucyę rosyjską, następnie po wybuchu bolszewizmu udał się w stopniu porucznika do Mińska, gdzie jako zwyczajny szeregowiec wstąpił do „legii rycerskiej” I-go korpusu jen. Dowbora-Muśnickiego, w której odbył szereg walk z bolszewikami. Odznaczywszy się, otrzymał dowództwo plutonu, składającego się z 30 oficerów. Gdy nastała krytyczna chwila dla korpusu, rozwiązanie go przez Niemców, nie mógł pogodzić się śp. por. Pogonowski z losem, jaki ci odwieczni wrogowie zgotowali I-mu korpusowi, i wstąpił do organizacyi wojskowej Hallera. Następnie starał się przedostać na Murman, a gdy mu się to nie powiodło, wyruszył na Kaukaz i brał czynny udział w tworzeniu polskich formacyi wojskowych, które dały początek przyszłej tzw. „dzikiej dywizyi” jen. Żeligowskiego. Z Kaukazu przez morze Czarne przybył do Odessy, skąd dostał się do Besarabii, Rumunii, stale walcząc z nieprzyjacielem. W drodze do Królestwa bierze udział w obronie Lwowa, dociera do rzeki Zbrucza i po pogromie Ukraińców, okryty bliznami i odznakami za swą waleczność, przybywa do rodzinnego domu. Jednakże nie sądzono mu było odpocząć. Wkrótce udaje się na front litewsko-białoruski. Bierze czynny udział we wszystkich walkach, jakie staczano przed pochodem na Kijów, jako dowódca I-go baonu 28 p. strzelców kaniowskich, i nie opuszcza szeregów ani na chwilę w czasie odwrotu. W najkrytyczniejszym momencie dla stolicy, w nocy z d. 15 na 16 sierpnia, kiedy to „bolszewicy – wedle słów jen. Żeligowskiego – chcieli wejść do Pragi, zająć most i odciąć w ten sposób całej naszej sile połączenie na prawym brzegu Wisły”, on ich pierwszy zatrzymał.
Umierając, do ostatniej chwili (żył 2 godziny po otrzymaniu rany) myślał o obowiązku. Z ustami wymawiającemi rozkazy skonał. Chluba, jaką okrył imię oręża polskiego, niechaj będzie pociechą dla znękanych i nieutulonych w żalu rodziców.
Kolega szkolny, Paweł Olszewski
„Tygodnik Ilustrowany” pochodzi ze zbiorów Biblioteki Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które znajdują się w Czytelni Naukowej nr XXI przy ul. Bukietowej 4.
Pisownia oryginalna (dokonano jedynie drobnych korekt ortograficznych).
Dział Strategii Rozwoju i Promocji
Krzyżu Virtuti! Nie jesteś orderem!
Tobie nie zrówna żaden męstwa znak!
Nad grzmiącym burzą polskich serc kraterem
Dwa godła wiały; ty i orli ptak!
On ciebie w szponach dzierżył w krwawej dobie
I w jeden symbol z twą się sławą splótł,
Krzyżu Virtuti! Lud cię nosił w sobie,
A ty na orła pasowałeś lud!
Kiedyśmy Polskę zataili w skrytki,
W starej szkatułce ciekła z ciebie krew,
Latały w Sybir pijane kibitki,
A z twojej gloryi bił swobody śpiew;
Wróg się rozpierał na widomych szczętach,
Ale z dnia na dzień orał ducha pług,
A ten, co walczył, i ten, co marł w pętach.
Wiedział, że ciebie przypina mu Bóg!
Krzyżu Virtuti! Na starym portrecie
Jak hołd ojczyzny z mężnych piersi lśnisz,
I przychodziło małe polskie dziecię
Patrzeć w umarłych bohaterów krzyż:
W szkolnym mundurku nękane zdradziecko
Rosło na męża śród zatrutych strzał,
Dziecko na order, krzyż patrzył na dziecko
I dzieciak szeptał: „Ja cię będę miał!”
Na Saskim Placu polskie wojsko stoi.
Od Cytadeli grzmi armatni grom:
Odwal się, płyto grobowych podwoi,
Wy, coście byli, patrzcie na swój dom!
Ja was widziałem, stu lat mary święte,
W tym błysku słońca, co na order padł, —
I srebrne krzyże do piersi przypięte
W jeden krzyk szczęścia związały sto lat!
Orle! Ty latasz nad ojczyzną całą,
Ty krzyż Virtuti weź w swój złoty szpon.
Widzisz te groby, z których nie zostało
Nic, oprócz jęku macierzyńskich łon?
Koniec niewoli i koniec żałoby:
Młody żołnierzu, w ziemi wolnych śpisz!
Orle! na wszystkie, na te wszystkie groby
Ciśnij Virtuti bohaterski krzyż!
Or-Ot (Artur Oppman)