Smutna powieść pełna tajemnic
Po lekturze najnowszej książki noblisty Kazuo Ishigury westchnąłem: no, symfonia to nie jest, najwyżej kwartet. A niby dlaczego miałaby być symfonia? Wiadomo, werdykt Akademii Szwedzkiej zobowiązuje. Trudno się obronić przed ogromnymi oczekiwaniami. Tylko co ma zrobić alpinista po zdobyciu najwyższego szczytu (nie czym innym jest przecież literacka Nagroda Nobla)? Jeszcze raz go zdobyć? Zdobyć go inaczej?
Teraz muszę się zarzekać: ależ nie, nie, „Klara i Słońce” wcale nie jest słabą powieścią. Koncept, na który wpadł Ishigura, pisząc tę powieść, wart jest omówienia. Po pierwsze, narrator – to maszyna, homoidalne urządzenie zwane SP, zasilane światłem słonecznym. Programiści sporo zrobili, by miało duży zasób wiedzy, niedostępne człowiekowi umiejętności, bez zarzutu wykonywało zadania, do których zostało przeznaczone. Wiedza wiedzą, umiejętności umiejętnościami, ale z własnym doświadczeniem krucho. Klara, takie dano imię SP, widzi świat przez witrynę sklepu, gdzie ją wystawiono na sprzedaż, to, co dostrzega na niewielkim wycinku ulicy, wydaje się jej tymże światem w pigułce. Po drugie, kreacja rzeczywistości – akcja osadzona jest w przyszłości, jak dalekiej, nie wiadomo. Nie wiadomo też, co się wydarzyło między naszym czasem a czasem powieści. Jest jakoś niewyraźnie, czuje się zagrożenie, ale co się dokładnie dzieje, trudno dociec. O system polityczny nie warto pytać, co to zresztą może obchodzić maszynę. Po trzecie, żeby obraz był jeszcze bardziej zamazany, nad samą akcją powieści wisi tajemnica. Jedno jest pewne – dzieci są „korygowane”. Czytelnik się nie dowie, co to dokładnie znaczy, ale są. Po to, by lepiej przyswajać wiedzę. Uczą się zdalnie, w domu, a przed nudą, może też przed uczuciową pustką, mają je uchronić sztuczni przyjaciele (SP) kupowani w sklepie. Dlaczego trudno o przyjaciół prawdziwych, można się tylko domyślać. Nie każdy może być skorygowany, zależy to chyba od statusu społecznego. I chyba owa „korekta” nie zawsze się udaje. Historia zagrożonej śmiertelną chorobą Josie, dziewczynki, która stała się właścicielką Klary, zdaje się o tym świadczyć. I to właśnie Klara, trudno nie ulec takiej sugestii, stała się sprawcą cudownego ozdrowienia. Maszyna, a wykazuje tyle ludzkich uczuć? Po czwarte, utwór noblisty jest zwodniczy. Elegancko, w prawdziwie angielskim stylu, napisana powieść winna się elegancko skończyć. Uczłowieczeniem sztucznej przyjaciółki? Dlaczego nie, wszystko wydaje się iść w tym kierunku. Tymczasem zakończenie jest zupełnie inne. A obojętność narratorki na własną, tak to chyba należy nazwać, krzywdę może tylko dziwić.
Jeżeli Kazuo Ishigura stworzył tutaj czarną wizję przyszłości, to – gdyby chcieć „Klarę i Słońce” potraktować jedynie trochę metaforycznie – nasz dzisiejszy czas jest dystopią urzeczywistnioną. W czym nadzieja? Może w słońcu.
Andrzej Massé
Kazuo Ishiguro, „Klara i Słońce”, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2021.
Link do katalogu Bibliotek Mokotowskich: https://www.bpmokotow.waw.pl/opac/detail.php?PozycjaOpisy=20210330110602070555