„Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany” 1931, 1-15 lipca, nr 13-14

G. Styczkówna

Służew

Kościół św. Katarzyny na warszawskim Służewie wraz z figurą Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na pierwszym planie. Wokół cokołu figury, stojącego na trawniku, znajdują się zapalone znicze. Po obydwu stronach figury znajdują się dwie brzozy. Po prawej stronie kościoła znajduje się dzwonnica.W głuchych borach mazowieckich równin oręż zadzwonił. Potykał się Gothardus, comes [tytuł niektórych wysokich urzędników w cesarstwie rzymskim i w średniowiecznych państwach europejskich], wierny sługa i wódz pierwszego mazowieckiego księcia Konrada, z płaskonosymi dzikiej Jaćwieży wojownikami, którzy mord i pożogę niosąc ze sobą, w głąb puszcz nieprzebytych się darli. Drobnej urody, wszakże siły wielkiej i serca był Gothardus, syn Łukasza. W ustawicznych bojach z poganami: Prusami, Litwą, Jaćwieżą hartu ostrej stali nabrało jego męstwo. Nie uląkł się i tym razem, choć garstkę jeno wojów książęcych miał przy sobie, a zastępy dzikich Jadźwingów mnogie były jak sosny w onym boru, w którym bój toczyć przyszło. Życia własnego nie szczędząc, walczył mężnie Gothardus, a wspaniałością nieustraszonego serca i rycerskich dzieł umiejętnością tyle dokazał, że nieprzyjacioły rozproszył i z chwalebnem zwycięstwem zszedł z pola. Bóg mu przy tym tak poszczęścił, że siedmiu wodzów Jadźwingów wziął w niewolę, których oddał księciu a panu swemu Konradowi, za każdego z nich pomieniony książę siedemdziesiąt grzywien srebra otrzymał w okupie. Nagrodził Konrad wiernemu słudze czyny chwalebne i wspaniałe. Aktem z roku 1241, podpisanym i datowanym w Warszawie, nadał na wieczne czasy jemu i jego potomkom wieś Służewo. A nie była to licha darowizna. Nim Służewo dostało się w posiadanie pana Mazowsza, Konrada, należało przedtem do zakonu kanoników regularnych św. Augustyna w Czerwińsku, starym grodzie nad Wisłą klasztor swój mający. A wiadomo przecie, że osady należące do klasztorów ludniejsze były i możniejsze od innych. Służewo, wieś zakonna, do znaczniejszych osiedli liczyć się już w tym czasie musiała, skoro w roku 1238 Paweł, biskup poznański, aktem w Piecykowie wydanym nową parafię służewską i kościół w niej pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i św. Katarzyny w łasce swej ufundować raczył. W czasie tym, Konrad, piwerwszy książę mazowiecki, w targowisku nad Wisłą położonem Warszawą czy też Warszewą zwanem, dworzec [dwór] swój zbudował i często doń zaglądał. Wówczas to pewnie pobliskie Służewo, wieś ludna o gruntach żyznych, wpadło mu w oko, bo w roku 1240 wymienił je u kanoników czerwińskich na dogodniejszy im Borzęcin.
Wkrótce potem nowo nabytą wsią obdarzył pogromcę Jadźwingów, Gotharda, którego potomkowie przez długie wieki w posiadaniu swem ją zatrzymali. „Comesami de Służewo” pisać się poczęli i w ślady swego przodka wstępując, wiernie książętom mazowieckim służyli, kiedy zaś na początku XVI wieku Mazowsze do Korony wcielone zostało, panowie służewscy już nie dzielnicowe, ale koronne urzędy zajmować zaczęli. Sławna w wieku XVI rodzina Uchańskich w prostej linii od Gotharda się wywodzi. Najznakomitszy przedstawiciel tego rodu, Jakób, arcybiskup gnieźnieński, prymas i pierwszy „interrex” Polski [w dawnej Polsce: prymas zastępujący króla w okresie bezkrólewia], urodził się w Służewie w roku 1501 z ojca Aleksandra, marszałka książąt mazowieckich. Od dóbr Uchanie, które Jakób później nabył, pierwszy w swej rodzinie przyjął nazwisko Uchański, a od niego i inni członkowie tej rodziny, przede wszystkim bracia, Uchańskimi zwać się zaczęli. Wszyscy oni po całej Rzeczypospolitej się rozproszyli, a Służewo przeszło na jakąś boczną linię rodu, która tego samego co i Uchańscy zawołania „Radwan” będąc, nazwisko Służewskich zatrzymała. W czasach późniejszych Służewo weszło w skład dóbr wilanowskich. Jak i kiedy się to stało, dokładnie określić nie umiem. Faktem jest, że kiedy Konstanty Sobieski sprzedawał w roku 1720 Wilanów Elżbiecie Sieniawskiej, żonie Adama, hrabiego na Granowie i Szkłowie, to w liczbie wymienionych folwarków wilanowskich figurowało i Służewo. Spadkobierczynią Sieniawskich była jedyna córka Zofia, żona Aleksandra Augusta Czartoryskiego, który w roku 1742 wzniósł w Służewie na miejscu średniowiecznego, zresztą już nieraz przebudowywanego, a w końcu walącego się ze starości kościółka, nową okazalszą świątynię. Z dawniejszych czasów pozostały dwa srebrne barokowe świeczniki z wyrytą na nich datą 1635 rok, które do dziś na ołtarzu stoją, i piękny biały krucyfiks, również z połowy XVII wieku, i obecnie jeszcze także kościół zdobiący. Prawdopodobnie od tegoż Augusta Czartoryskiego część terenów do Służewa należących, na wschód od wzgórza kościelnego położonych, Gucinem zwać poczęto. Wnuczka Czartoryskich, Aleksandra Lubomirska, wyszła za mąż za Stanisława Kostkę hrabiego Potockiego, który po upadku Rzeczypospolitej, kiedy stracił cały swój majątek, osiadł w dobrach dziedzicznych żony, a więc w Wilanowie.
W salonach hrabiego estety, literata, publicysty i polityka gwarno było i ludno, tak gwarno i ludno, że coraz częściej hrabia Stanisław, by wypocząć i myśli zebrać, wymykał się z rojnych sal pałacowych w ciche, puste pola. Sam, lub w towarzystwie nielicznych najzaufańszych przyjaciół, wyjeżdżał na długie spacery w okolicę. Wówczas to upodobał sobie Służew, a właściwie tę jego część, którą Gucinem nazywano. Miejsce oczywiście piękne jest, pełne cichego, dyskretnego czaru. Na wzgórzu w otoczeniu kasztanów i topoli bieleje wiejski prosty kościół. W dole modry staw do słońca się uśmiecha, a dalej nieco potężne topole i brzozy wielkie tworzą gaj mały lecz niezmiernie wdzięczny. Wiosną szczególnie rozkosznie jest w Gucinie; wówczas na mokrych łęgach nad brzegami wody rozkwitają całymi kępami błękitne niezapominajki i jaskrawo-żółte kaczeńce; tarniny nad stawem zabłąkane, okryte białemi, radosnemi kwiatami, wyglądają jak rozmarzone własną pięknością; ich łagodny, słodki zapach miesza się w wiosennym powietrzu z ostrą, rzeźwą wonią tataraku, który wśród trzcin wysokich ukryty w ten sposób daje znać o swej obecności. W gaju brzozy o jasnych głowach i nieco ciemniejsze topole stoją pod błękitnem niebem tak urocze, jak same uśmiechy wiosny.
Hrabia Stanisław, który Europę wzdłuż i wszerz zjeździł, w podróżach swych najcudniejsze podziwiał ziemskie pejzaże, za subtelnym był artystą, żeby nie dostrzegł i nie ocenił skromnego wdzięku mazowieckiego kąta. Nie psując naturalnego powabu miejsca, jeszcze je przyozdobił i tak polubił, że całe godziny tu spędzał w poszukiwaniu odpoczynku od gnębiących go spraw. A miał trosk i zmartwień wiele, bo przecie w trudnym, ciężkim czasie żyć mu przyszło. Może jednak nie sama tylko chęć wypoczynku kierowała go do Gucina. U stóp wzgórza kościelnego, tuż koło gaju, natrafić można na wejścia prowadzące do podziemnych, obmurowanych korytarzy. Wśród ludności miejscowej krąży wieść, że w lochach odbywały się tajne zebrania masonów. Jest to dość prawdopodobne. Bo przecie właściciel Gucina, Stanisław Potocki, to jeden z czołowych przedstawicieli masonerii w Polsce, Wielki Mistrz Polskiego Wschodu. A wolnomularze, jak wiadomo, lubili urządzać swoje zebrania w miejscach tajemniczych, zakonspirowanych. Lecz jeśli nawet odbywały się w tych korytarzach zebrania masońskie, to chyba jednak nie wolnomularze podziemia te wymurowali. Cegła zdaje się świadczyć, że pochodzą one z czasów wcześniejszych. Według uporczywego, chociaż nie popartego dowodami mniemania ludności, lochy prowadzą aż do Czerska. I to znów możliwe. Książęta mazowieccy często na zamku czerskim przebywali, a Służewo, jak wiemy, wówczas do ich sług należało. Może rzeczywiście już wtedy istniały jakieś tajemnicze przejścia między grodem Mazowsza, a dziedzictwem Gothardowem.

***

Po śmierci Stanisława Potockiego pozostała po nim wdowa, Aleksandra, postanowiła uczcić pamięć męża, zostawić po nim w miejscu, które za życia tak ukochał, jakiś niezniszczalny ślad, jakąś po wieczne czasy pamiątkę. Wzniosła więc w gaju gucińskim wśród ciemnych topoli sarkofag z jasnego marmuru i taki napis wyryć kazała: Stanisławowi Kostce hrabiemu Potockiemu, Prezesowi Senatu Królestwa Polskiego w miejscu założonem i ozdobionem przez niego, gdzie w długich i ciężkich cierpieniach lubił szukać pociechy i ulgi Aleksandra z książąt Lubomirskich Potocka, małżonka wzniosła tę pamiątkę za spędzone z nim lat XLV w słodkiem i szczęśliwem pożyciu.
Z tego krótkiego a jednak pełnego romantyzmu napisu wieje jakiś smutny czar. Poddajmy mu się na chwilę, a w oparach zadumy, jakie ze sobą niesie, ujrzymy może Aleksandrę Potocką, panią wytworną, za czasów księstwa pierwszą damę w kraju, po śmierci męża siwiejącą, zaniedbaną wdowę, jak błądzi samotnie po gucińskim gaju. Idzie ostrożnie, jakby starała się stąpać po złudnych śladach tego, który za życia tak często tu przebywał, a który nigdy już nie wróci. Myśli przy tym, że właściwie całe życie zeszło jej na wtórnem przemierzaniu drogi męża i dlatego jest teraz tak ogromnie samotna, niepotrzebna i żadnego celu znaleźć nie mogąca.
Za przykładem małżonki przyjaciele zmarłego w podobny sposób pamięć Stanisława Potockiego i jednocześnie jego znakomitego brata, Ignacego, uczcili. U wejścia do gaju wznieśli obelisk z piękną urną na szczycie. Napis na nim wyryty głosi: Gaj poświęcony od przyjaciół pamięci Stanisława i Ignacego Potockich. Straż gaju tego w najpóźniejsze czasy poświęconą jest tym, którzy cenią Cnotę i Zasługi Publiczne.
Niedaleko sarkofagu na piaskowcowej płycie czytamy znowu inny napis: Pamiątce rzadkich braci i obywateli, Ignacego, marszałka W. W. X. L. [Wielkiego Wielkiego Księstwa Litewskiego] i Stanisława, Prezesa Senatu K. P. [Królestwa Polskiego] Potockich, w których czynnem i trudnem życiu los dowiódł, że wielkie światło i cnota nie zdołały dźwignąć skazanych na upadek narodów. J. Mostowski Minister S. W. K. P. wraz z żoną M. z Potockich Mostowską i sześciorgiem dzieci modrzewi 10 w jednym okręgu zasadzili i poświęcili w dniu 12 lutego 1822 rok
Budynek plebanii kościoła św. Katarzyny w formie XVII-wiecznego dworku. Przed budynkiem znajdują się drzewa rosnące na trawniku. Zapada zmierzch. Zachodzące słońce odbija się w szybach okiennychZ modrzewi owych śladu nie zostało, napisy na pamiątkach na wpół się zatarły, kamienny sfinks, który strzegł obelisku i wejścia do gaju, bezmyślną ręką strącony podobno na dnie gaju spoczywa, piękna balustrada gaj otaczająca doszczętnie zniszczona została. Dopiero w ostatnich czasach zarząd dóbr wilanowskich, podobno na polecenie rządu, otoczył opieką gaj guciński. Opasał go nawet już murem i ma się zająć konserwacją pomników. Ale gdyby wytworny esteta, hrabia Stanisław, mógł widzieć ten szpetny, koszarowy mur, którym jego piękny gaj ogrodzono, na pewno by się w grobie z oburzenia przewrócił.
Opuśćmy jednak wreszcie wschodnią stronę Służewa, gdzie Gucin jest położony, i spójrzmy na południe. Ujrzymy tam również pewnego rodzaju pamiątkę, pochodzącą zresztą z czasów daleko nowszych. Ta pamiątka to ruiny fortyfikacji rosyjskich. Moskale otoczyli Warszawę jako twierdzę obwarowaniami ziemnemi. Gdy w rok 1915 porzucili Królestwo – zburzyli je wszystkie. Na opuszczonym, trawą zarosłym forcie służewskim krowy się obecnie pasą, a na reszcie terenów już uprawnych gospodaruje Magistrat Warszawski. W dawniejszych zaś koszarach i domach oficerskich mieści się obecnie Instytut Higieny.
A Służew dzisiejszy – jak wygląda? Ot taka sobie zwykła, może tylko trochę większa niż inne, podwarszawska wieś. Środkiem i w dole płynie strumyk, który w jednem miejscu rozszerza się dość malowniczo w duży staw. Na pierwszy rzut oka nic szczególnego, dopiero po bliższem poznaniu wsi i wniknięciu w jej dzieje odkrywa się przed nami rozległy szmat czasu, a na jego tle występują obrazy, zdarzenia i ludzie różnorodni. Średniowieczny pogromca Jadźwingów, Gothardus, i znakomity jego potomek, humanista, niedoszły reformator kościoła, zręczny polityk – Uchański, wytworny magnat o wielkiem sercu gorącego patrioty i społecznika – Potocki, wreszcie sołdat moskiewski: wszystko to są postacie znamienne, charakteryzujące swą epokę. A dziś? Jeszcze nie zdążyło się niczem zaznaczyć, jeszcze nie ma określonego charakteru. Chociaż kto wie? Może właśnie ów Instytut Higieny w opuszczonych koszarach, może mająca się budować na polskich dołach i wybojach szosa – to właśnie piętno naszych czasów, charakter epoki.

Artykuł pochodzi ze zbiorów Biblioteki Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które znajdują się w Czytelni Naukowej nr XXI przy ulicy Bukietowej 4.