Okres świąt Bożego Narodzenia - aż po Nowy Rok - w tradycji staropolskiej nosił nazwę „Godów”.

 

Profesor Aleksander Bruckner, w wydanej w 1939 roku „Encyklopedii Staropolskiej, tak opisywał ten czas: „Ciszę adwentową kończyły dni 24-28 [grudnia], Wigilia, Boże Narodzenie, św. Szczepan [święto 26 grudnia], św. Jan Ewangelista [27.12], dzień Młodzieniaszków [Młodzianków, dzieci zabitych przez Heroda na wieść o narodzinach króla]. Wilia 24-go była świętem rodzinnym, z tradycyjnymi potrawami po wzejściu gwiazd; podścielano na stole słomę, którą drzewa owocowe na urodzaj wiązano, wieszano koronę, udzielano coś z potraw bydłu, kurom, wilkom, których na tę wieczerzę zapraszano, aby się później już nie zjawiały, i znowu wróżono, jak w noc przed św. Jędrzejem [Andrzejkami], tylko jeszcze gorliwiej; zabobonni grali w kostki na szczęście. Z 25-tym zaczynało się kolędowanie (…) i w kradzieży próbowano szczęścia. Na św. Szczepan święcił ksiądz owies, obsypywano się nim przed kościołem i po nabożeństwie; doglądano z osobliwszą [ze szczególną] troską koni. Na św. Jan święcił ksiądz wino, pomocne na ból gardła... Dzień Młodzieniaszków przywłaszczała sobie młodzież [czyniła swoją, zagarniała dla siebie] (…).”

 

Zofia Kossak w „Roku polskim” rozwinęła opis niektórych dawnych naszych wierzeń i zwyczajów dotyczących świąt Bożego Narodzenia.

Niegdyś w polskich chatach w czasie Godów zawieszano u pułapu świetlicy ścięty czubek jodły lub świerku, wierzchołkiem ku dołowi. Siano rozesłane na stole przywodzi na myśl Stajenkę. Siano to po wieczerzy zostanie rozdane żywinie [zwierzętom], wcześniej zaś posłuży do wróżb krótkiego czy sędziwego życia, zależnie od długości źdźbła wyciągniętego spod obrusa.

Jedno miejsce wolne, niezajęte przez nikogo, tradycja zostawia dla „zagórskich panów”. Ktokolwiek zajdzie w dom polski w święty, wigilijny wieczór, zajmie to miejsce i będzie przyjęty jak brat.

W czasie Wilii nikt nie powinien wstać od stołu. Niedobrze, gdy który z biesiadników zobaczy własny cień na ścianie. Zwiastuje to śmierć w ciągu roku. Liczba obecnych jest pożądana parzysta, świateł nie może być trzy, zwłaszcza dotyczy to świec (…)”.

 

O potrawach wigilijnych tak pisał znany etnograf, Zygmunt Gloger, w „Roku polskim”:

Wieśniaczki przygotowują po południu resztę wigilijnego obiadu, który składać się winien z nieparzystej liczby potraw, a mianowicie u ludu z dań pięciu lub siedmiu, u możniejszych z dziewięciu, jedenastu lub trzynastu. Liczba tak wielka ma wróżyć gospodarzowi obfitość tych wszystkich płodów na jego stole w roku następnym. Obok kucyi [kutii, potrawy wigilijnej, na Litwie i Ukrainie] i kisielu, bywa tu zwykle u włościan [chłopów] i zagrodowej szlachty barszcz z grzybami, bigos postny, kluski pszenne z makiem lub olejem, jagły [kasza jaglana], kasza gryczana, groch i gruszki; a kogo stać to i ryby (…)”.

 

Zakończenie wieczerzy wigilijnej nie oznaczało bynajmniej końca tego uroczystego wieczoru. Oddajmy głos Zofii Kossak: „Gospodarz po Wilii idzie z siekierą do sadu, poleciwszy wprzód synowi, by czekał za płotem. Przykłada siekierę do pnia każdego drzewa pytając srogo: „Będziesz rodzić?” - „Będę! Będę!” - odkrzyknął chłopak i uspokojony tym zapewnieniem gospodarz stawia to pytanie następnej jabłoni. Potem przychodzi do pszczół. Odkłada siekierę, bo pszczoła, harde stworzenie, może się obrazić, i każdemu z uli kolejno obwieszcza wiadomość, że Chrystus Pan się narodził.

Dziewczęta po Willi stają, z łyżką drewnianą w ręku, przy płocie, nasłuchując, z której strony pies zaszczeka. Stamtąd pojawią się swaty. Zebrane w gromadkę , ustawiają zdjęte z prawej stopy trzewiki, od pieca ku wyjściu. Której trzewik pierwszy sięgnie progu, ta najprędzej pójdzie za mąż”.

Zygmunt Gloger natomiast w „Roku polskim” dodał kilka innych przykładów wierzeń związanych z dniem wigilijnym: „Oto mówiono zarówno pod strzechami chat, jak i u rodziców moich we dworze, że kto rano wstanie w wigilią Bożego Narodzenia, ten przez cały rok nie będzie ospałym [powolnym, leniwym]. Która dziewka mak tarła na wilię, ta niechybnie [na pewno] wyjdzie za mąż, za wójta dworskiego. (...) Myśliwy, który w dniu tym upoluje zwierzynę, zwłaszcza jeżeli ma nową strzelbę, będzie miał szczęście przez cały rok. (…) Kto ilu potraw wigilijnych jeść nie będzie, tyle go radości w roku następnym ominie (…)”.

Najsłynniejszym jednak wierzeniem wigilijnym, znanym do dnia dzisiejszego, jest przekonanie, że o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.


Opracował: Robert Radzik