Zoe nie ma łatwego życia

Nie ma to jak mrożące krew w żyłach sceny. Przeczytajcie „Szczuroburgera” Davida Walliamsa, a znajdziecie potwierdzicie. Przy czym należy uprzedzić, że książka Walliamsa okraszona jest opisami najróżniejszych obrzydliwości. Można się nimi zachwycić albo – że posłużę się stylem narracji „Szczuroburgera” – „puścić pawia”.

Zdaje się, że autor znalazł odpowiedź na pytanie – jak napisać książkę dla nastolatków, którą zachcą przeczytać: zniechęcić ich do czytania! Walliams ujął to tak: „Największy niegodziwiec na świecie czai się między stronicami tej książki, obserwuje was z ukrycia. Kto się nie boi, niech czyta dalej...” Co prawda nie jest to pomysł nowy, wspomnijmy choćby „Serię niefortunnych zdarzeń” Lemony Snicketa, mimo to skuteczny. Odwołanie do strasznych wydarzeń i zapowiedź niegodziwości wzbudzają chęć odkrycia tajemnicy, a odwagi współczesnemu młodemu czytelnikowi nie brakuje.

To, czy nie oderwiecie się od lektury „Szczuroburgera”, zależeć będzie od tego, jaką macie odporność na obrzydliwości, ponieważ tym razem autor, znany polskim czytelnikom z takich książek jak np. „Pan Smrodek” czy „Demoniczna dentystka”, przeszedł samego siebie. Ostrzegam, nie czytajcie „Szczuroburgera” ani bezpośrednio przed jedzeniem, ani po, szczególnie jeśli w waszym menu miewacie hamburgery. Już sam opis sprzedawcy burgerów i eksterminatora gryzoni w jednej osobie może wam zaszkodzić (nie wspominając o jego wspaniałej wizualizacji autorstwa Tony’ego Rossa widniejącej na okładce): „Mężczyzna miał zawsze brudne ręce, a gęstą czuprynę pokrywał łupież wielkości płatków śniadaniowych. Nawet jego łupież miał łupież. Białe płatki opadały do frytkownicy z głębokim tłuszczem, gdzie syczały i pryskały za każdym razem, kiedy się nad nią pochylał”. Wprawdzie świat przedstawiony w „Szczuroburgerze” ubrany jest w kostium groteski, ze sporą dawką fantastyki, ale niewiele to pomoże czytelnikowi z wrażliwym przewodem pokarmowym. Jedynym ratunkiem jest skupienie uwagi na kryminalnym wątku. Walliams stworzył wyjątkowo udany pastisz thrillera. Wszystko zaczyna się od śmierci chomika, jedynego przyjaciela dwunastoletniej Zoe. Dziewczynka nie wierzy, że zwierzak „wykorkował” w naturalny sposób, jak twierdzi jej koszmarna macocha. Zaczyna snuć hipotezy i jednocześnie marzy o nowym zwierzątku, a że nie ma pieniędzy na jego kupno, oswaja zwykłego, kanałowego szczura. W kulminacyjnym momencie jest o włos od śmierci w strasznej maszynie przerabiającej szczury na mielone mięso do burgerów. Trwoga, jaką odczuwa czytelnik, śledząc los dziewczynki, przeradza się wkrótce w westchnienie ulgi, gdyż jak w prawdziwym kryminale albo baśni zło zostaje zdemaskowane i ukarane. Młody czytelnik powinien być usatysfakcjonowany, nie dość, że otrzymał sporą dawkę humoru – językowego i sytuacyjnego, to jeszcze przeżył oczyszczenie niczym widz antycznej tragedii.


Dział Strategii Rozwoju i Promocji

Małgorzata Strękowska-Zaremba

David Walliams, „Szczuroburger”, Mała Kurka, 2016

Książka w zbiorach bibliotek mokotowskich: klik tutaj