Na zdjęciu portret Cypriana Kamila Norwida

W tym roku obchodzimy Rok C. K. Norwida

  24 września to dzień, w którym dwieście lat temu urodził się Cyprian Norwid. Sejm uchwalił 2021 rokiem poety (obok Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Stanisława Lema, Tadeusza Różewicza). Ilość wydarzeń w jakie obfituje ten czas, dowodzi, że czwarty wieszcz naprawdę święci swój wielki sukces, który zresztą zapowiedział. Nie potomni się na nim mieli poznać ale późny wnuk: „uderzmy w sądne pienie /Nawołując : Ciesz się późny wnuku!…” - napisał w Fortepianie Szopena. Wystarczy przejrzeć internet, czy nowości wydawnicze, zajrzeć na stronę Polskiego Radia, przejrzeć terminarze wydarzeń, by stwierdzić, że proroctwo się spełniło i chyba regularnie spełnia od czasu gdy Miriam Przesmycki – pierwszy późny wnuk, na początku dwudziestego wieku, odkrył poetę na nowo.

  Z Norwidem nierozerwalnie jest złączony mit odrzuconego geniusza, niezrozumianego przez jemu współczesnych, zapomnianego poety. Do tego biografia naznaczona śmiercią wielu mu bliskich ludzi, pełna porażek, niepowodzeń, przykładów życia na skraju nędzy, ten mit utrwala. Rzeczywiście jego życie, kolejne wypadki pokazują, jak bardzo tragiczne może być życie jednego człowieka, jak trudny i nieubłagany może być jego los. Twórczość, która mogłaby być rekompensatą za niedolę, w zasadzie ją tylko powiększała. Salony współczesnych nie karmiły się tym co napisał, poezję i rozprawy jego pióra poddawano miażdżącej krytyce, ośmieszeniu. Jego dzieła nie znajdowały za życia wydawców (choć z drugiej strony, wcale tak mało nie opublikował). A po śmierci został na pewien czas zapomniany. Czy rzeczywiście można to życie zaliczać do przegranych mimo takiego ładunku? Paradoks polega na tym tym, że Norwid przyjmował los z pokorą, nie chciał się dostosowywać do gustów powszechnych. Kiedy krytyka zarzucała mu, że pisze niejasno, że nie można go zrozumieć, wręcz proklamował, że chce być ciemny. Taki zarzut postawił mu zacny krytyk Julian Klaczko (w artykule „Promethidion, Zwolony i inne androny”), który opinia szybko podchwyciła i zamieniła w samoprzylepną etykietkę. Norwid nie ułatwiał nikomu odbioru. Poeta bowiem znał swoją wartość, od odbiorcy wymagał pracy, edukacji, myślenia, głębokiego zaangażowania, erudycji. Realizował bezkompromisowo założenia ideowe, przemyślaną estetykę, tworzył własny język przełamujący stare schematy, programowo nie ulegał naciskom opinii czytelników. Sztuka i misja artysty była ważniejsza dla niego od sławy. Norwid dokonał świadomego wyboru drogi dopełniającej tragiczny los. Ostatnie lata bardzo smutne, przeżył w odosobnieniu, jako pensjonariusz Zakładu w Domu Świętego Kazimierza w Ivry na przedmieściach Paryża, prowadzonym przez siostry szarytki. Znajdowali tam przystań najbiedniejsi emigranci. Miał tam do dyspozycji własny, choć bardzo skromny pokój. W tym okresie izolował się od ludzi, nawet nie schodził na wspólne posiłki, prosił o podawanie ich do pokoju. Niechętnie kontaktował się z kimkolwiek. Prawdopodobnie powodem była, nie tyle niechęć do ludzi, co głuchota, pogłębiająca się od młodości. W młodzieńczych latach, w czasie pobytu na studiach malarskich w Berlinie, na skutek donosu i prowokacji władz carskich, aresztowano go i osadzono w nieogrzewanym wilgotnym więzieniu. Mimo, że poważnie zachorował na zapalenie uszu nie leczono go, a uszkodzony słuch pozostał mu na całe życie. Na starość ogłuchł całkowicie.

  Relacje znajomych opisujące poetę w tym okresie, mówiły o tym, że był zaniedbany, nieobecny, pogrążony w myślach, nerwowy. Na dodatek dużo palił, co przekładało się na swoisty zapach, podobno też mocno popijał, może nie na umór, bo siostry pewnie by wyrzuciły go na bruk gdyby tak było.

  Muzeum Narodowe w Warszawie ma w swoich zbiorach portret Norwida namalowany przez jego przyjaciela Pantaleona Szyndlera „Portret Cypriana Kamila Norwida”, datowany na rok przed śmiercią. Przedstawia starca z twarzą mędrca, z siwą brodą, rozwichrzoną czupryną, okrytego rodzajem płachty - peleryny. Mimo ubóstwa, widzimy na tym obrazie natchnionego mędrca, przepełnionego duchowym światłem, na swój sposób pięknego. Szyndler nie posłużył się wyidealizowanym wizerunkiem przyjaciela, ale uchwycił jego tajemnicę, istotę jego osobowości.

  Mimo cierpkich doświadczeń, nędzy, choroby, samotności, depresji Norwid pracował bez wytchnienia, opracowywał stare utwory, starał się o ich wydanie w Pismach Zbiorowych. Niestety nie wyszły one drukiem. Nowe rzeczy, nad którymi pracował, składał w kufrze. I ten kufer siostry prowadzące Zakład, podobno po śmierci poety po prostu spaliły. Nie było bezpośredniego kontaktu ze spadkobiercami, a one naprawdę nie miały świadomości, ani jak wielkiego człowieka gościły w swoim pensjonacie, ani wartości jego twórczości. Nigdy się nie dowiemy, co było w kufrze, Ale to co pozostało po Norwidzie, jest i tak jak ocean, który pozwala ciągle na nowo coś w sobie odkryć. Norwid bezustannie nas inspiruje.

  Tak niezwykła rocznica jest okazją by zapytać, czy Norwid rzeczywiście poniósł porażkę? Sam poeta pytał o przyszłość swojego dzieła w przepięknym utworze:

 „Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej,
  Wokoło lecą szmaty zapalone;
  Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny,
  Czy to co twoje ma być zatracone.
  Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
  Co idzie w przepaść z burzą? - Czy zostanie
  Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
  Wiekuistego zwycięstwa zaranie?”

Cyprian Kamil Norwid – W pamiętniku III, [Trytej -prolog], w: Dzieła wszystkie, T. VI , Lublin 2013, s. 17.

 

  Niewątpliwie diamentem dla Norwida było piękno. Wielki temat wielu wierszy, jego refleksji o sztuce. Czym było piękno dla poety? W Promethidionie napisał: „Kształtem miłości piękno jest – i tyle”. Więc miłość jest tu nadrzędna. By coś było naprawdę piękne musi być wypełnione miłością. Norwidowi nie chodziło o piękno samo w sobie, piękno estetyczne, ani o kultywowanie platońskiej idei piękna. Ale o drogę czy cel do którego piękno prowadzi. Piękno musi być po coś, musi być też etyczne. Bez tego sztuka traci sens, nie stanie się zalążkiem wiekuistego zwycięstwa. W jednym z wierszy adresowanym do przyjaciela w ostatnim okresie życia napisał:

  Co piszę? – mnie pytałeś; oto list ten piszę do Ciebie –
  Zaś, nie powiedz, iż drobną szlę Ci dań – tylko poezję!
  Tę, która bez złota uboga jest – lecz złoto bez niej,
  Powiadam Ci, zaprawdę jest nędzą, nędz … .
  Zniknie i przepełznie obfitość rozmaita,
  Skarby i siły przewieją, ogóły całe zadrżą,
  Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
  Dwie tylko : poezja i dobroć … i więcej nic …

Cyprian Norwid, Do Bronisława Z., Wiersze T. 2 , W: Pisma wszystkie, Warszawa 1971, s. 238.

 

Inga Malbord