Na zdjęciu znajdują się trzy pluszowe zabawki przedstawiające kolejno: Tytusa, Profesora T’Alenta i A’Tomka. Tytus ubrany jest w czerwoną koszulkę z białą literą T. Profesor T’Alent ma na sobie okulary oraz biały kitel naukowca. Włosy profesora są zielone i mocno zmierzwione. Widoczny jest też jego szeroki uśmiech. A’Tomek ubrany jest w zieloną koszulkę z białą literą A. Na nosie ma okulary. Również szeroko się uśmiecha. Wszystkie pluszanki trzymają się za ręce. W tle znajduje się kolekcja najróżniejszych książek.

Komiksy o Tytusie, Romku i A’Tomku poznałam w podstawówce...


Miałam mniej więcej 9 lat i pokazał mi je Paweł Dunin-Wąsowicz, z którym chodziłam do klasy. Od tej pory zawsze czytaliśmy je wspólnie leżąc na podłodze szkolnej biblioteki. Nie było wcale łatwo kupić te komiksy w księgarni. Wszystkie zawsze rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Skompletowałam je dopiero jako… dorosła osoba. Musiałam to zrobić. Wiele zdań z tych komiksów traktowane było kultowo w moim pokoleniu, a i dla mnie ma ogromne znaczenie. Na przykład… sprawa bezmyślnika. „Myślałem i wymyśliłem bezmyślnik. Stawiać się go będzie przed zdaniem niemającym sensu” – powiedział kiedyś Tytus. A ja często dochodzę do wniosku, że czytając dzisiejszą prasę stawiałabym go przed niemal każdym zdaniem. Moje przywiązanie do tych komiksów jest do tego stopnia duże, że byłam w kinie na pełnometrażowym filmie animowanym „Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń”. A trzy pluszowe figurki z tego filmu siedzą w moim gabinecie między książkami. Były kiedyś dołączane do zestawów dziecięcych w McDonald’s i tylko dlatego tam jeździłam, i kupowałam burgery, by zebrać razem bohaterów i komiksu, i filmu, ale ostatecznie miałam tylko profesora T’Alenta, Tytusa i A’Tomka. Romka brak mi do dziś. Dlatego – niekompletni – towarzyszą mojej pisarskiej pracy.

Ponad dziesięć lat temu poznałam ojca Tytusa, czyli Papcia Chmiela, osobiście. Wprawdzie wiedziałam o nim sporo, bo po pierwsze wnikliwie i po kilkadziesiąt razy (a może i kilkaset?) przeczytałam komiksy, w których autor zamieszczał też wątki osobiste. Po drugie, jako absolwentka historii sztuki, znałam jego biogram ze słownika Związku Polskich Artystów Plastyków. Miałam też za sobą lekturę jego wspaniałych wspomnień pt. „Urodziłem się w Barbakanie”. Natomiast w 2009 roku pojechałam jako reporterka „Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego” na zdjęcia do Muzeum Powstania, gdzie Henryk Jerzy Chmielewski, czyli Papcio Chmiel kończył malować dziewietnasty mural.

Już poprzedniego dnia wzięłam wszystkie „Tytusy” w garść i rozpoczęłam przeglądanie: które zabrać ze sobą, żeby Papcio mi je podpisał. Z kilkudziesięciu książeczek wybrałam pięć. W tym, dwie ulubione – kowbojską i bieszczadzką. Z książkami w torbie pojechałam na zdjęcia. Wprawdzie miałam do Papcia żal, że dwa lata wcześniej zapisał małpę do partii*, ale czas leczy rany. Gwoli wyjaśnienia dodam, że nie chodzi mi o rodzaj partii, a o upolitycznienie w ogóle. Do której by partii autor nie zapisał Tytusa – miałabym taki sam żal. Uważam, że autorzy, zwłaszcza dziecięco-młodzieżowi, nie powinni obdarzać swoich bohaterów poglądami politycznymi. To szkodzi książkom. Sprawia, że one nie są już dla wszystkich, bo przecież dzieci własnych poglądów nie mają, tylko wynoszą z domu swoje polityczne sympatie. I dzieje się tak dopóty, dopóki rodzic jest autorytetem. Dlatego zapisanie Tytusa do partii trochę i Papciowi, i małpie – zaszkodziło. Sentyment jednak mi pozostał i to właśnie on kazał mi wziąć ze sobą do pracy pięć książeczek o, jak to nazwał mój kolega-psycholog, trzech harcerzach, z których jeden jest małpą.

Ale wracam do mojej historii. Na miejscu w Muzeum Powstania Warszawskiego stawił się tłum reporterów. Papcio był odpytywany na wszystkie okoliczności. Gnietliśmy się w strasznym tłoku, by wysłuchać opowieści, jak to było, gdy on walczył w Powstaniu. Mnie najbardziej interesowało, czy sceny z Powstania, które wplótł do jednej z ksiąg, były jego przeżyciami. I… okazało się, że tak. Papcio opowiedział, że on, tak jak Tytus, Romek i A’Tomek, też stał na warcie, a kolega, który go przyszedł zmienić, miał w kieszeni znak rozpoznawczy – gazetę. Po rozmowach z dziennikarzami mistrz zaczął malować. Mural był wprawdzie gotowy, ale brakowało kilku drobiazgów, które powstawały na naszych oczach. Były to, m.in.: opaska w leżącym hełmie, pęknięcia na murze i tym podobne detale. Wreszcie mistrz skończył. Wtedy wyciągnęłam swoje książeczki i poprosiłam o autograf. Podpisał pierwszą książeczkę, a w czterech następnych złożył tylko autograf i przybił swoją słynną pieczątkę z herbem Tytusa. Zaczął też wyjaśniać znaczenie herbu. Ale nie musiał, bo przecież wiedziałam, dlaczego Tytus jest na tle Barbakanu. W książce wspomnieniowej „Urodziłem się w Barbakanie” Chmielewski opisał przecież m.in. swoje dzieciństwo. Gdy Papcio podpisywał mi książki, reporterzy rzucili się do robienia zdjęć. Tego dnia to była jedyna okazja uwiecznienia Papcia składającego autografy. Mural był już wcześniej podpisany…

Teraz, gdy piszę te słowa, znalazłam w domu prawie wszystkie książeczki o Tytusie autorstwa Papcia, ale brak tej głównej, w której jest coś więcej niż jego podpis i pieczątka – tej z autografem. To moja ulubiona – kowbojska. Ostatnio wędrowała po mieszkaniu, bo jest najczęściej czytanym w domu „Tytusem”, choć przecież znam ją na pamięć. A teraz przepadła jak kamień w wodę. Cóż… pewnie minie jeszcze „tysiąc strzałów znikąd”, nim ją znajdę... Mam w domu około 10 tysięcy książek. Komiksy o Tytusie są zaś na tyle cienkie, że czasem trudno je wyłowić spomiędzy innych. Ten konkretny zapewne czeka w ukryciu na moment, kiedy znów przeczytam o tym, jak „dzieciuchy załatwiły jednorękiego”. O przepraszam! „Nie dzieciuchy, lecz harcerze!”

 

PS. Do dziś nie wiem, gdzie leży Trapezfik. Ktoś coś wie?

Małgorzata Karolina Piekarska

*W 2007 roku opublikowana została ulotka z Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem, której bohaterowie zachęcali do wstąpienia do jednej z partii politycznych. Skrytykowałam to na blogu, a Papcio Chmiel odezwał się do mnie w tej sprawie, ale… zrozumiał, o co mi chodziło.

Henryk Jerzy Chmielewski – Papcio Chmiel (7.06.1923 – 21.01.2021)

Twórca m. in. komiksów o Tytusie, Romku i A’Tomku. Mieszkaniec Mokotowa, ostatnio –Siekierek, ul. Ku Wiśle, a wcześniej ul. Modzelewskiego.

 

Sam autor ciekawie opowiada o sobie, np.:

https://magazyn.wp.pl/ksiazki/artykul/papcio-chmiel-najlepsze-pomysly-wpadaly-w-nocy

Przeczytamy także o nim, m.in.:

https://culture.pl/pl/tworca/henryk-jerzy-chmielewski







Nasza Biblioteka posiada komiksy o Tytusie, Romku i A'Tomku! Zapraszamy na nasz Katalog Centralny:



https://www.bpmokotow.waw.pl/opac/ini.php?katalog=99&indeks=2&opis_ile=24&szukaj=a